a głupiemu radość. Wczoraj obejrzałam i wysłuchałam galowego koncertu w Operze Narodowej z okazji rozpoczęcia naszej prezydentury w UE. Full wypas. Cały chór i orkiestra w pełnym składzie, dyrygował kompozytor Radzimir Dębski syn Krzesimira Dębskiego. Nastrój podniosły. Utwór patetyczny, wielka sekcja instrumentów perkusyjnych, mnóstwo dętych małego i dużego kalibru, dla równowagi harfa i fortepian, zgodne ze sporą ilością skrzypiec, wiolonczeli i kontrabasów. Wrażenie wielkie, bo okazja wielka.
Nasze narodowe ego pięknie obramowane. Byłam dumna, bo pokazaliśmy jaką jesteśmy potęgą. W loży dyrektorskiej same asy europejskie, na widowni komplet. Ważne sprawy – nieważne, bo świętujemy. Grunt, że mamy przewodnictwo w UE! Nici z obiecanych związków partnerskich, sprawa aborcji rozmyta, sprawa Trybunału rozbabrana, sprawa ochrony środowiska zamieciona pod zakurzony dywan. Śladu dotrzymywania obietnic sprzed wyborów, ale mamy prestiżową pozycję w UE.
Co daje ta pozycja osobom LGBT? Co dziewczynom, które nie mogą legalnie usunąć niechcianej ciąży? Co z osobami pozostającymi w związkach partnerskich, które nie mogą dziedziczyć i wspólnie rozliczać podatków? Co z ułatwieniami dla osób niepełnosprawnych?
Otóż NIC. Obiecanki cacanki.
Przypomina mi to moje dzieciństwo, kiedy coś mi obiecywano, gdy nie chciałam łyknąć lekarstwa albo założyć trzeciego sweterka „na cebulkę”. Było to np. pójście do ZOO w następną niedzielę. Niedziela tuż tuż i okazuje się, że jedziemy do cioci Danusi a ZOO poczeka. I tak przez pół roku. Liczyli, że zapomnę.
Obecny, pogubiony rząd, dumny z przewodnictwa w Unii, liczy, że wyborcy zapomną o obietnicach przedwyborczych. Oby się nie mylili, bo Naród, to nie dziecko, któremu można naobiecywać cacanek i nie dotrzymać obietnicy. Można zrobić wspaniały koncert, nadmuchać balon, ale nie zmieni to losu rodzin niepełnosprawnych ani samotnych matek.
Koncert inauguracyjny nader dobrze pasował do sytuacji w jakiej jest większość przeciętnych Polaków. Był dość ponury, pełen trąb i bębnów, z tłumionym fortepianem, zagmatwany i nieprzewidywalny. Niezbyt radosny, zważywszy, że towarzyszył tak ważnej, pogodnej uroczystości. Pasował idealnie do protestu rolników, który odbywał się przy operze, otoczony setkami radiowozów migających niebieskimi światłami. Ciekawe co pomyśleli o tej dyskotece zagraniczni goście zaproszeni na koncert. Nie bardzo wiem, jaki mamy konkretny, nie prestiżowy pożytek z tego przewodnictwa, ale pamiętam, kto z PiSu zasiada w moim imieniu w Brukseli i ciarki mnie przechodzą.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane