Naród wybrany

31 marca, 2020 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Przepraszam, ale tym razem mam na myśli Polaków. Nareszcie nasze dobre mniemanie o sobie ma pełne uzasadnienie. Mianowicie, koronawirus się nas nie ima, a jeśli – to śladowo.

Na początku, w porównaniu z Włochami, prawie wcale: przez kilka dni mieliśmy tylko 5 ofiar, potem się poprawiło i mamy już 19, ale nadal jesteśmy na końcu peletonu. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.  Brak testów pomaga optymistycznej statystyce. Nie ma arsenału koniecznego do walki z wirusem. To oczywiście wina Platformy, bo nie przygotowała zapasu testów i odzieży ochronnej, a respiratory olała.

Za to naród się spisuje na medal. Niektórzy ludzie siedzą po domach z rodziną i nie wychodzą, chyba, że do sklepu spożywczego po napój z kartofli lub żyta, wskazany przy wszelkich infekcjach lub do apteki po spirytus, aby wykonać płyn na zaziębienie przez dodanie soku z malin, jednocześnie dezynfekujący wewnętrznie. Ulice byłyby puste, gdyby nie tłumy mateczek z wózkami pełnymi niemowlaków, oraz maluchów na hulajnogach – oszalałych nosicieli „korony” i rowerzystów. W moim ulubionym żłobku, zwanym dla niepoznaki Miasteczko Wilanów, panuje atmosfera beztroski ilościowej, połączona z grą w „kamienną twarz”. Nie wolno się uśmiechać, nawet przy łaskotaniu. Ciekawe, skąd zna ją nowe pokolenie słoików? Ale grają fantastycznie. Piękna wiosenna pogoda, drzewa szykują się do puszczania pąków, a oni z minami seryjnych morderców z seriali tureckich wloką się wlepieni w komórkę dopóki nie wpadną na instalację z rur, w której opatulone jak mumia leży pierwsze pokolenie wirtualnej inteligencji. Tu pytanie. Po co w Miasteczku balkony w każdym mieszkaniu, skoro nie stawia się na nich wózków z niemowlakami, tylko je wozi, zakutane po wiejsku w czapki i pledziki w wózku z podniesioną czarną budą i z zasuniętą plastikową roletą? Otóż, tu nie Italia i balkony służą, z braku piwnic, do składowania starych rupieci, uschniętych fikusów i suszenia na okrągło gaci oraz innych eleganckich drobiazgów. Na wózek nie ma miejsca, dlatego się go pcha po wąskim chodniku, człapiąc z komórką.

Rozhulałam się obyczajowo i wirusowo, a powinnam opisać kolejny wrzód na d… naszej demokracji, który pękł tej nocy. Zamiast tego, polecam wiersz Aleksandra Fredry „Małpa w kąpieli”. Powstał w XIX wieku.

 

Rada małpa, że się śmieli,
Kiedy mogła udać człeka,
Widząc panią raz w kąpieli,
Wlazła pod stół – cicho czeka.
Pani wyszła, drzwi zamknęła;
Małpa figlarz – nuż do dzieła!
Wziąwszy pański czepek ranny,
Prześcieradło
I zwierciadło –
Szust! Do wanny.
Dalej kurki kręcić żwawo!
W lewo, w prawo,
Z dołu, z góry,
Aż się ukrop puścił z rury.

 

To z pamięci. Ciąg dalszy w internecie. Oby koniec naszej małpy był podobny.  

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane