Moje Mazury

16 lipca, 2021 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

To spóźniony blog. W okolicach Puszczy Piskiej, zepsuła mi się myszka w laptopie i Internet w telefonie, a potem reszta. 5 dni bez kontaktu z ludźmi. Przeczytałam 3 super książki. Następny blog w sobotę. Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do mojej- galeriahannabakula.pl  są nowe jedwabne szale. Ha

 

Moje Mazury

Rodzice żeglowali z siedzibą w Mrągowie i co roku wracali czarni jak afroamerykanie. Mnie nie zabierali bo w czasach mojej młodości nie woziło się wszędzie dzieci, tym bardziej, że byli dziadkowie, dom, weranda i ogród. Na Mazury pojechałam, raz jako 10 latka z babcią do pokoju gościnnego w Mrągowie. Potem był  obóz harcerski a potem dopiero z Agnieszką w 1980 roku. Dojechałam do niej maluchem i na skraju wsi Krzyże zobaczyłam malutki domek campingowy na którego ganeczku był stoliczek i krzesełeczko na którym siedziała Agnieszka Osiecka, a na stoliczku stała znajoma maszyna do pisania. Przeszłam przez potoczek zaimprowizowanym mostkiem, czyli po desce. Wyruszyłyśmy zaraz po szalonym powitaniu obejrzeć Krzyże i moje locum. Było na stryszku mazurskiego domku, bez toalety i z drabiną zamiast schodów.  Potem ruszyłyśmy na zwiedzanie wisi Krzyże w których wakacjowali artyści z STSu. Było dziwnie i bardzo skromnie, miałam mieszane uczucia, szczególnie schodząc w nocy po drabinie na podwórko do Sławojki, Agnieszka była zachwycona. Wolałam Zaiks w Ustce, gdzie wyruszyłyśmy za dwa dni po Agatkę i prosto nad morze. Po moim powrocie za Stanów znowu nastąpiła era mazurska i wspaniałe bankiety w domach przyjaciół. Wszyscy mieli je, już duże z werandami i pokojami gościnnymi, średnia wielkość 400m\kw, ale w miarę upływu czasu gościłam już w prawie pałacach z basenami, kortami i masażystami 24godz, oraz menu jak od paryskiego Fouchona. Wszystko to na Warmii i Mazurach. Szczerze mówiąc, moja ocena rezydencji opiera się o to z kim spędzam czas, tu muszę nadmienić, że towarzystwo w skromnych i bogatych domach doskonałe i tu i tu nie mówi się o pieniądzach interesach i panie siedzą z panami, nie to co w Rosji i u nas na tak zwanych grillach. Reklamy piw są szowinistyczne, gdzieniegdzie mignie jakaś etniczna laseczka, ale przeważnie „prawdziwi mężczyźni” z nadwagą i tatuażami porykują ze szczęścia, że wreszcie mogą se wypić i se pogadać. Teraz wróciłam z Mazur, do których przywykłam jak do starej żony i było jakoś mniej porykujących piwoszy, może odstraszyły ich ceny, podobne jak w Sopocie. Z dziećmi i teściową za drogo. Ponieważ z zasady nie kąpię się w jeziorach, to siedzę sobie w cieniu i pożeram książki historyczne i biografie.

Zdecydowanie wolę Sopot. Na Mazury nie jeżdżę rekreacyjnie, bo kiedy byłam mała i wchodziłam po szyje do każdej wody i wypływałam „pieskiem” za daleko, babcia, nie umiejąca pływać, powiedziała zgodnie z przedwojennymi wytycznymi pedagogicznymi, że na Mazurach w jeziorach bywają szkielety SS- manów w hełmach i manierkach na pasku. Czekają na niegrzeczne dzieci. Od tego czasu omijam wszelkie szuwary, serio, a chętnie kapię się w ciepłych morzach i basenach. Osoby nie lubiące się kąpać wszędzie, zapraszam nad ciepłe morza do mieszkań z klimatyzacją, lub bez, bo jest niezdrowa, wysusza i można się zaziębić.

Osobiście mam w każdym pokoju wiatraki, duże  jak w Holandii. Śladu upału. W nocy otwarte balkony i okna. W Wilanowie tłok, ale bezpiecznie. Zaraz znowu na Mazury do pięknego domku koleżanki. Tylko jedno dziecko, da się wytrzymać, bo parki są gorsze, ale zawsze, to 1000 złotych.

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane