Didaskalia świąteczne

26 grudnia, 2024 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Kiedyś, dawno temu, gdy byłam tłuściutką dziewczynką z dołeczkami na polikach, kolanach i łapkach, acz nie dzisiejszym, szkolnym grubasem z wzdętym brzuszkiem i polikami jak balony oraz z nóżkami w x, Święta wraz ze stawianiem i ubieraniem choinki zaczynały się w Wigilię rano, a nie na początku listopada. I nie kupowało się „z braku laku” potwornej ilości kiczowatych ozdób, skarpet na prezenty, filcowych krasnali powyżej metra wzrostu z siwymi brodami, podobnych do moich „wiecznie młodych” kolegów, albo Mikołai z twarzami filuternych pedofili z horroru.

Choinki pachniały choinkami z lasu. W Wigilię od rana się nic nie jadło, jak się było dorosłym, a jako dziecko coś małego rano, nad czym bolałam i dzień się dłużył. Święta były teatrum w domowych warunkach. Ważne było rytualne ubieranie choinki z dziadkami, bo rodzice byli w pracy. Ważne było ubieranie się, bardzo odświętnie w nową sukienkę z czerwonego aksamitu z koronkowym kołnierzykiem, białe rajstopki i lakierowane buciki zapinanie na pasek. Na kucykach jedwabne kokardy w szkocką kratę z paczki amerykańskiej. Panie w wizytowych sukienkach z biżuterią, manikiurem i fryzurą od fryzjera. Wszyscy w wizytowych butach. Panowie w garniturach i krawatach. Bez wyjątku.

Zauważyłam od jakiegoś czasu ciekawe zjawisko. Przyjmuje się gości w kapciach i rozciągniętych strojach sportowych, bez, nawet pozoru, szacunku. Proszę powściągnąć zamiłowanie do wygody, chociaż w Wigilię. Proszę, żeby wszyscy wyłączyli komórki. Mikołaj nie używa, a Wędrowca, dla którego powinno stać nakrycie nie stać na gadżety. Telewizor wyłączony w czasie kolacji. W Wigilię rozmawiamy, opowiadamy, chwalimy wszystko i uśmiechamy się, nawet, jeśli nam nie do śmiechu, bo wydziela się serotonina, hormon radości i młodości.

Nie zadajemy osobistych, ryzykownych pytań, o kredyty, operacje haluksów, prostaty, niechciane ciąże, choroby pierwszej żony Pana domu, o brakujących członków rodziny, nawet żywych, bo pewnie uciekli po ostatnich Świętach.

Po kolacji wypraszamy grzecznie dzieci, zwane w mojej rodzinie „spółdzielnia ucho”. Powinny cieszyć się swoim towarzystwem i prezentami. Nie znaczy to, że muszą się drzeć i skakać. Trzeba im powiedzieć, co to za święto i poinformować, że w ten dzień wyjątkowo trzeba się ładnie zachowywać. Może się uda.

No i przy kolacji pijemy z toastami i mało. Potem nadrobimy. W końcu będzie czas. Zaczynamy bankiet 24 grudnia i kończymy 7 stycznia. Jak ktoś sprytny to dwa tygodnie laby. Tyle mają Amerykanie wolnego w ciągu roku plus święta narodowe i religijne. Dla każdej religii inne. Czyli Ramadan świętują islamiści, Gwiazdkę katolicy, Hanukę i Yom Kipur Żydzi a Amerykanie Thanksgiving – 1 dzień, Boże Narodzenie – 1 dzień, Wielkanoc – 1 dzień plus święta polityczne – 1 dzień każde.  Biednego tego kraju nie stać na więcej wolnego. Powinni się uczyć od nas pomostów, przekrętów i zwolnień lekarskich, a nie harować za marne dolary.

Zniosło mnie.

Wesołych wakacji Bożego Narodzenia.

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane