Nie wiem czy jeszcze używa się słowa skromność, bo nie ma ono zastosowania w czasach, gdzie liczą się tylko wyścigi w pozory. Cała para w gwizdek! „Zastaw się, a postaw się!”, „Jak cię widzą, tak cię piszą!” Nie ważne kim jesteś, bo BYĆ, zamieniło się w MIEĆ. Piszę o tym zjawisku, bo najbardziej demonstracyjne w nowobogactwie są rodzaje aut, które jeżdżą po Warszawie. Zdumiewają mnie osobowe ciężarówki. Wielkie, zwykle czarne, kolosy z przyciemnionymi szybami idealne na karawany. To z pewnością szczyt ekologii w sprawie spalania benzyny i rozjeżdżania jezdni, bo suwy palą jak smoki i ważą ponad tonę. Są oczywiście na kredyt, ale są. W środku dziewczę przypominające średniowieczną dziewicę z rozpuszczonymi włoskami zaniedbanej sieroty i całuśnymi ustami wielkości hot-doga, albo karczycho, obecnie purpurowe na skutek opalania i picia łyskaczyka od rana do nocy.
Ponieważ jestem średniej wielkości i wzrostu nie lubię wielkich domów z basenem w salonie, ani wielkich ogrodów, ani wielkich psów-ludojadów a najbardziej obecnie modnych suwów. Mają je osoby z ewidentnymi zaburzeniami osobowości. Po co staruszkowi autobus z tablicą rozdzielczą jak w Boeingu skoro mieszka w centrum i na wakacje lata samolotem? Zapytałam. Okazało się, że do takiej ciężarówki łatwiej i bez skrzypienia kolanek się wsiada. I mam nadzieję, że wysiada. Po co wnuczkożonce czarny autobus z przyciemnionymi szybami, skoro nie potrafi prowadzić? Może dlatego, że takimi potworami jeżdżą koleżanki? A może dlatego, że z tyłu wożą dziecko fundatora, którego nie razi słońce w chłodzonym, lub ocieplanym siedzisku. Taki sam siedzisk ma tatuś, bo wynaleziono chłodzone siedzenia.
Znowu aktualne jest powiedzenie – „dupa zimna”, kiedyś używane jako określenie niepowodzenia, a teraz jako symbol luksusu, tak jak „ciepła dupa” powinna być synonimem sukcesu. Wszystkie marki aut produkują wielkie, wysokie busy, które nie pasują do centrum miasta, bo kojarzą się z kenijskim safari, albo wyprawą w Góry Skaliste. Palą jak smoki, warczą jak stare małżeństwa i są bez sensu. „Wchodzisz między wrony, musisz krakać, jako ony”, to staropolskie przysłowie tłumaczy psychozę suwów, których w Warszawie od dwóch lat przybywa. Są nowiutkie, ogromne, często białe, czyściutkie i zwykle prowadzą je duże, wytatuowane – „karczycha”. Rejestracje Ukraińskie i Białoruskie. To obrońcy swoich Ojczyzn jadą do Konstancina, do wynajętych willi wioząc swój dodatkowy dochód + 500 razy dwa, bo z tyłu na oziębianych siedzeniach 2 maluchy omawiają z pewnością okropieństwa wojny. Słyszałam, że mężczyznom zdatnym do służby wojskowej nie wolno wyjeżdżać z Ukrainy. Ciekawe, jak wydostali się kierowcy suwów, których jest multum i przybywa. My się cieszymy, bo wydają pieniądze, trochę jakby nasze, ale przybyło super suwów. Większość gościnnie przyjętych Ukraińców wyjechała do Niemiec, bo tam lepiej płacą. Bogacze wybrali Polskę, bo można robić przekręty. Ciekawe jak to się skończy, bo Polacy nie chcą pracować za stawki Ukraińców. Straszna sytuacja, bo kto będzie budował pałace dla uciekinierów?
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane