Była taka piosenka śpiewana w filmie o czasach Sanacji, który dzieje się w przedwojennym kabarecie kapiącym od girlasek (sprawdzić w Internecie), które latały po schodach machając wachlarzami ze strusich, wielkich piór, odziane w stringi z cekinów, frędzle na brodawkach, do tego szpilki i oto gotowy obraz prawdziwej damy, o której marzy każdy, zdrowy mężczyzna, teraz też. Grały tam piękne aktorki i tancerki w wieku poborowym (sprawdzić w Internecie) Na tle siermiężnej, burej, podpitej Polski te pióra i cekiny pokazywały, że może coś odpuści, bo film był polski, a golutkie panny i gwiazdy prężyły się w kusych szlafroczkach, obszytych piórkami marabuta. Sporo było smacznej nagości w kinie socjalistycznym i komu to przeszkadzało?
Natomiast ja chciałam zająć się problemem schodów w kinie i rewiach amerykańskich. Kiedyś nic mnie nie obchodziło, że są poważnym elementem świadczącym o kondycji i zdrowiu aktorów. Drugim świadectwem super formy męskich amantów było zbieganie po schodach, pędem i bez trzymanki. Zdjęcia robiono z dwóch kamer, jedna z przodu, pokazująca młodzieńca en face (sprawdź w necie), jak pędzi w dół, leciutko podskakując. Druga kamera z boku, zwykle pokazywała podfruwanie bohatera przed lotem na dół. To był kanon, który obowiązywał również aktorów, żadnych brzuchów i ściaściałych, bladych ramion. Aktorki schodziły: stopień, noga, dostawienie i następna noga. Były w asyście młodzieńców którzy ją leciutko asekurowali, bo gwiazdy chodzą na szczudłach. Ten rodzaj schodzenia po stromych, przedwojennych schodach jest mi bliski. Trzymam się kurczowo poręczy, stawiam nogę lewą, dostawiam prawą i lewą…itd.
Dzieje się tak od czasu kiedy pękła mi niespodzianie łąkotka lewa. Nagle ból straszliwy, jak wiertło w ząb. Przeszłam piekło blokad, wyciągania płynu z kolana i wstrzykiwania sterydów, bo starałam się uniknąć operacji, ale się nie dało i mam termin na 6 kwietnia. Ponad rok funkcjonowałam prawie normalnie, jeśli nie musiałam forsować schodów. Lekarze kategorycznie tego zabronili, takoż kucania??? i klękania, co jest najgorsze, bo lubię sobie poklęczeć. Z dwóch ostatnich rzeczy łatwiej było zrezygnować, ale w Polsce nie we wszystkich miejscach publicznych są windy.
Wczoraj i dzisiaj byłam w teatrach i w obu NIE BYŁO ŻADNEJ WINDY, a widownia na 3 piętrze wysokich schodów. Idę z przyjaciółmi, którzy przepytują portierów, że może jednak. Podają mi rękę i pomagają wejść, no i zejść, co trwa bardzo długo i budzi sensację, bo jestem raczej rozpoznawalna. Za każdym razem, kiedy ktoś mnie wlecze do góry, lub asekuruje czule gdy schodzę myślę o filmach ze schodami. Jest tego sporo. Mało która akcja toczy się na parterze, bo aktorzy nie mają chyba łąkotek. Tu zaznaczam, że wiek nie ma znaczenia. Łąkotka pęka piłkarzom, młodzieży i dzieciom.
Napisałam o braku wind, bo to jakieś jaja, żeby miłośnica teatru nie miała jak wejść na widownię. Co zabawne, w teatrze sobotnim było miejsce dla inwalidy, ale absolutnie żadnej możliwości przetransportowania kogoś na wózku. I mówi się, że Warszawa to europejskie miasto. Polemizowała bym. W metropoliach, jak również w miasteczkach są wszędzie windy, bo osoba niepełnosprawna ma takie same prawa, jak św. pamięci Fred Astaire i absolwenci szkół baletowych. Jak się uda operacja, wrócę do zbiegania po schodach i będzie się działo.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane