To stare słowo określające tak zwane „muchy w nosie” i przewrażliwienie. Stroić fochy to dąsać się i obrażać o wszystko, w większości niesłusznie. Eleganckie babcie twierdziły, że „obrażają się tylko służące”. których już nie ma. Zastąpiły je gosposie, pomoce domowe lub panie do pomocy. Większość z nich obraża się gdy im zwrócić uwagę. Lepiej tego nie robić tylko uprasować nie uprasowany kołnierzyk gdy wyjdą, żeby się nie zezłościły. Czemu taki temat a nie o wojnie? Wbrew pozorom zauważyłam, że jest związek, bo moi znajomi dotąd obdarzeni poczuciem humoru i to na własny temat, pewnie na skutek wiadomości wojennych, stali się bardziej agresywni i stroją fochy o byle co. Miłe małżeństwa przychodzą nadąsane na siebie, co mnie smuci, bo nie wiem czy nie chodzi o moje słynne śledzie, że się nie udały!?.
Łagodni koledzy od wejścia są ciut wściekli i zaczynają opowiadać o chorobach i badaniach, a żeby mnie nie nudzić zmieniają temat i mówią o kłopotach w pracy i operacjach swoich znajomych. Koleżanki tylko czatują, żebym zażartowała na jakikolwiek temat i biorą to natychmiast do siebie. Większość moich znajomych przypomina podskakujące pokrywki na czajniku. Jak trochę ochłoną i się napiją wszyscy są podekscytowani swoją dobrocią dla uciekinierów i wyliczają ilu przenocowali i ile materacy zawieźli na granicę. Lepiej nie mówić o potrzebie zorganizowania pomocy na skalę kraju, oraz profesjonalnym ogarnięciu sytuacji i nie wydać się, że w ramach ciągłych wrzutek do kosza dla uchodźców w Lidlu kupiłam 10 puszek ananasów w zalewie i 10 dużych makaronów ryżowych dla uciekinierów, bo każdy uważa, że to niepoważne i jego zakupy były słuszniejsze.
Nikt nie chce słuchać o aukcji na Allegro mojego dużego obrazu „Żółte tulipany z błękitnymi liśćmi” z którego sprzedania pieniądze przeznaczę na pomoc uchodźcom, ale przy pomocy odpowiedniej Fundacji. W powietrzu wiszą nerwy, jak druty elektryczne. Wypada się spóźniać bo się musiało zrobić zakupy dla rodzin ukraińskich, które mieszkają w Sulejówku u koleżanki. Tam też jest sklep, ale ona musi z nimi siedzieć żeby się nie bali, bo jest staruszek.(???!!!)
Mam wrażenie, że sytuacja nas przerasta. W sklepach wyróżniają się śliczne uciekinierki, które słusznie nie noszą maseczek, a nasze brzydule noszą. Ja też noszę, choć wyglądam ładnie. Chorowałam już 2 razy i jestem 3 razy zaszczepiona. Drugie zachorowanie po 3 szczepieniu to była chrypa i nieprawdopodobne kichanie, jak po tabace. Lekarz przez telefon się zorientował i kazał mi zrobić profesjonalny test, oczywiście bardzo pozytywny, ale gorączki, ani kreski. Miałam tydzień kwarantanny. Książki, malowanie i pisanie a na deser Netflix. Ani razu nikt mnie nie sprawdził. Ciekawe?!!! Wiadomości nie oglądałam, bo już 4 dnia wojny, po relacjach z bombardowań, miałam ciśnienie 174 na 100, choć zwykle mam książkowe. Staram się pomimo tych strasznych zmian dookoła żyć normalnie , zapraszać gości (tylko zaszczepionych 3 razy), chodzić do Opery i na wernisaże oraz nie tracić tego co najcenniejsze w każdej sytuacji – poczucia humoru. Bardzo proszę, żeby Ci, co je kiedyś mieli ocalili chociaż resztki i się nie dąsali. Będzie milej. Nie umiem się obrażać od dziecka, bo w domu tego nie było, choć były awantury,…
” Ale to już całkiem inna historia”.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane