Jestem bardzo zajęta w weekend bywaniem na Walentynkach. Odkąd jestem ozdrowieńcem z przeciwciałami hulam jak za dawnych, dobrych czasów, bo wśród moich znajomych jest sporo ozdrowieńców i sporo Kamikadze, którzy mimo tego, że ich zapewniamy, że byliśmy chorzy w wirusa nie wierzą. Z okazji Walentynek zapewniam Państwa, że wirus jest, bo go miałam i mam na widocznym miejscu pozytywny test. Test na przeciwciała też wisi. Podobno lekarze straszą, że mogę i tak być nosicielem, ale mam już dość noszenia, jak również nigdy nie donosiłam, nawet jako grubaska. Ad rem, czyli do tematu.
Święty Walenty jest patronem wariatów i osób niezrównoważonych. Ma biedak coraz więcej patronowania. Zacznę się do niego modlić przed każdymi obradami Sejmu. Czytałam też, że Walenty Święty był w Rzymie prochrześcijańskim kapłanem, który jako pierwszy dawał śluby poza Rzymskimi urzędami. Za to został stracony i go potem kanonizowano. Kim by nie był Walenty trzeba obchodzić jego imieniny, bo to patron miłości która jest najważniejsza. Nie tylko koedukacyjnej, każdej. W Stanach życzenia składa się Rodzinie, starym Ciociom i Babciom, Profesorem i komu się ma ochotę. Podejrzewam, że Amerykanie składają życzenia swoim zwierzętom domowym?! To święto pogodne, z przymrużeniem oka i nie dotyczy tylko par. Ponieważ coraz trudniej nam przymrużyć oko zmuśmy się, bo będziemy podobni do facetów z Mupet Show. Muszę kończyc, bo dziś wydaję kolację dla ozdrowionych Przyjaciół związanych ze służbą zdrowia i wiekiem. Happy Walentine!!!
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane