W Wielki Piątek 10 kwietnia, w straszną, już 10 rocznicę katastrofy smoleńskiej na placu Piłsudskiego w Warszawie pojawiła się spora grupa dorodnych obywateli, jako peleton goniący malutkiego lidera w wyświeconym, czarnym paletku. Paletko, opinające rozkosznie rysujący się brzuszek, jak i lider, najwidoczniej mieli swoje lata. Szli szybko w stronę czarnych granitowych schodków, obserwowani przez spory tłum gapiów, a może entuzjastów? Rozmawiali z ożywieniem. Mały elegant ani zerknął na swoją świtę. Złożył podaną mu wiązankę pod niepozornymi schodkami ustawionymi bez ładu i składu, poczym wprawnie się przeżegnał. Kamera pokazała duży tłumek i bardzo liczny peleton, składający się z gwiazd jedynego właściwego rządu i jedynej potężnej partii.
Działo się to podczas zupełnego zakazu zgromadzeń powyżej 2 osób.
Cechą łączącą wszystkich obecnych był brak maseczek ochronnych i rękawiczek, od kilku tygodni zalecanych dla zwykłych obywateli z powodu bardzo groźnej epidemii Korono wirusa, która szerzy się jak prawdziwa średniowieczna zaraza. Jak się okazuje, nie wszyscy powinni je nosić, a już na pewno nie urzędnicy państwowi i ich Gwiazda. Media mają pretensje, że zarówno plebs, stojący z boku, jak orszak i jego władca w znoszonym paletku, nie szanują własnych zakazów i przepisów. Nic błędniejszego. Wypełniająca obowiązki służbowe grupa rządząca wykazała się brawurową, szwoleżerską odwagą. Pokazali ludziom, że strach ma wielkie oczy, a prawdziwi mężczyźni, na czele z „małym rycerzem” nie będą się z byle powodu ośmieszali nosząc maseczki, jak byle lekarz czy inni tchórze. Tu jako malarka mam uwagę artystyczną. Gentelmanami mógł kierować altruizm. Maseczka zasłania połowę twarzy, czyli pozbawia widzów na żywo i telewizyjnych, możliwości wpatrywani się w drogie sercu każdego Polaka buzie naszych liderów. Nawet Minister zdrowia dał przykład odwagi lekceważąc maseczkę i pokazał, że wirus ma swój rozum i swoich nie atakuje.
Papież, oczywiście nie nasz, też nie nosi maseczki, a powinien. Poza tym zgromadzenia nie było, bo wszyscy na placu wykonywali obowiązki służbowe. Jeden z wielmożów podał za przykład, że kamerzyści nie zostali aresztowani za gromadzenie się i nie trzymanie odległości powyżej 1,5 metra od siebie, bo też byli w pracy. Super ten wirus kombinuje. Pracujących i będących na służbie omija, a darmozjadów nie. Mały lider pokazał peletonowi i narodowi, że należy brać przykład z prawdziwych wodzów i mieć swoje zdanie, bez względu na motłoch. Zna ten model moja generacja i pamiętają nasze dzieci. Wnuki dopiero się nauczą.
PS. Dlaczego wolno jeździć na hulajnogach, a na rowerach nie? A czy kurierzy z jedzeniem to jakiś wyjątek, który nie zbiera zarazków? A czemu wolno mieć ze sobą kilkoro dzieci z katarem, które mogą być nosicielami? Po co wozi się noworodki po zakażonych ulicach skoro wszyscy w Miasteczku Wilanów mają balkony gdzie można postawić wózek?
A dlaczego, skoro będzie nakaz noszenia maseczek, nie są one rozdawane? Jak coś jest przymusowe ten co nakazuje powinien to zapewnić. Może by wyraźnie określić… „Co wolno Wojewodzie, a co Tobie- Smrodzie”.
Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane