Nie ma nic zabawniejszego niż rodzinny orszak, ciągnący w niedzielę bez celu i pomysłu. Przodem pan mąż w gaciach bermudach i sandałach ze skarpetami wlecze na automatycznej smyczy zapasionego psa, łudząco do niego podobnego, za nim dwójka dzieci mieszanych, na hulajnodze i rowerku do odpychania się nogami, potem żonka w ciąży pchająca wózek z bliźniakami, na końcu matka męża do której podobne są wszystkie dzieci i mąż też. Łatwo policzyć, że państwo mają 3×500 i mogą pojechać na Seszele. Rodzaj stuporu malujący się na twarzach tej podstawowej komórki społecznej jest nie do podrobienia, bo mają go tylko więźniowie z długimi wyrokami i wyżej wymienione rodziny. Co sprawia, że człowiek przy zdrowych zmysłach postanawia nie mieć młodości, którą mieli za komuny jego dziadkowie i rodzice, którzy do wychowywania dzieci używali przedszkoli za darmo, cioć i babć, też za darmo. Co myśli 30 letni, łysy grubasek z martwym spojrzeniem skazańca, dlaczego w ogóle się nie odzywa, chyba żeby sobie ryknąć na dziecko, czy warknąć na żonę w obrzydliwych szarawarach pochodzenia islamskiego? Czy ma świadomość, że 500 złotych, to coraz mniej kasy? Że żona jak zacznie tyć, to nie przestanie nigdy, a dzieci będą głuche od noszenia słuchawek i cherlawe od siedzenia przy komputerze? Otóż, on to podświadomie czuje, ale odsuwa od siebie, żeby nie zwariować od razu. Czuje, że matka przekazała go żonie, jak pałeczkę w sztafecie i teraz ona będzie go strofowała i mówiła co ma robić, w co się ubierać i planować mu wolny czas. Że generalnie ma przechlapane i będzie typowym mężosynkiem, bez własnej woli i pomysłu na życie. Obok maszeruje ciężarna przytyta miss mokrego podkoszulka sprzed 10 lat, której został tylko o połowę za ciasny podkoszulek i pamiątka po wakacjach z grubaskiem, w postaci synka na hulajnodze, poczętego w romantycznych szuwarach w Karwicy. Ona już wie, że byt ma zapewniony, bo grubasek jest poczciwy, jak to grubasek. Wie, że nie jest żadną szyją, ale głową i że nikt jej nie podskoczy. Są, w przybliżeniu, dwa rodzaje Polek: wyżej wymieniona matka Polka i ofiara przemocy domowej. Obie są zadowolone, bo „ mają chłopa” i nie muszą świecić oczami, że ich nikt nie chciał. Za nie świecą oczami nieszczęsne singielki, które muszą mieszkać same i mieć kasę, oraz czas, wyłącznie dla siebie, których nikt nie bije, którym nikt nie chrapie i nie zabiera kołdry. Tego typu refleksje nachodzą mnie, gdy mknę na rowerze przez coraz paskudniejsze i tłoczne Miasteczko Wilanów i patrzę na karawany rodzinnych wielbłądów, które w milczeniu przebywają kolejną niedzielę swojego młodego życia.
Prośba. Bardzo proszę osoby, którym nie podobają się moje teksty, żeby ich nie czytały. To dużo mniej stresujące niż polemika ze mną, tym bardziej, że to moja strona i mój blog. Bardzo dziękuję.
Bida chłodnik
Zmieszać ze sobą zimny, gęsty jogurt i maślankę. Posolić. Dodać koncentratu barszczu, ząbek posiekanego czosnku i odstawić na moment do lodówki, żeby się przegryzło. Rzodkiewki i ogórek bez pestek utrzeć na bardzo grubej tarce. Odsączyć z soku i dodać do miski z jogurtem i resztą. Do tego, mnóstwo posiekanego koperku i cienkiego szczypiorku. Podawać z kartoflami ze smażoną cebulką dymką, a jak ktoś lubi, to z jajkiem na twardo.