Tłumy

23 maja, 2017 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Nie lubię tłumów. Nie chodzę na koncerty na żywo, na mecze, wyjątkiem są demonstracje, ale to społeczny obowiązek. W Nowym Jorku często nie chodziłam do centrum i muzeów, bo przyjechało 7 milionów turystów na Wielkanoc i był straszny, bezładny tłum. Uciekłam do Warszawy, ale i tu mnie dopadło. Targi Książki miały miejsce na Stadionie Narodowym, który od pierwszej chwili kiedy go ujrzałam budzi we mnie wstręt. Bardzo brzydkie toto, ogromne i w ogóle nie pasuje do, w sumie przytulnego miasta, jakim jest Warszawa, obecnie- stolica Słoików i ich 500+. Jest wymiana, Warszawiacy uciekają na wieś, bo wszędzie place budowy. Pod oknem mojej sypialni już dwa lata walą kafary i od 7 rano drze się klasa robotnicza. Zamykam balkon i dosypiam w ciszy.

Na stadionie w sobotę podpisywaliśmy z prof. Izdebskim  nasza książkę „Seks teoria i praktyka”. Ja już miałam okropne wrażenia z zeszłego roku. Profesor był optymistycznie nastawiony. Otoczenie stadionu, parkingi na 60000 osób, tunele i ogromne wybetonowane przestrzenie przypominają nastrojem Czarnobyl po katastrofie, ale już po wjeździe windą, zalewa nas fala człapiących czytelników. Suną bezmyślnie, wpadają na siebie, nagle hamują i zawracają. Mają puste oczy przybyszów z innego świata. Przypada 3 osoby na metr kwadratowy, wszyscy wloką się rozmawiając przez telefon. Miłym urozmaiceniem są mateczki z wózeczkami wielkości czołgów. Niech sobie dzidziuś popatrzy na spodnie i buty, niech pooddycha stojącym upałem i jego konsekwencjami w dolnych strefach, a mamusia w słuchawkach, człapiąca z miną Zombi, porozmawia z koleżanką i podzieli się wiedzą o nowościach wydawniczych. Są jeszcze łowcy autografów i selfie z autorami. Idzie się 10 metrów przez 20 minut. Może być, ale oni się strasznie tulą. Nie za bardzo lubię się tulić w ogóle, a do spoconych obcych, jeszcze mniej. Uciekliśmy zmacerowani, jak kotlety cielęce knykciem paryskiego kucharza. Wychodzimy. Taksówka nie podjeżdża 15 minut, dzwonimy, okazuje się, że krąży wokół stadionu, nie mogąc znaleźć wejścia w podanym sektorze, a i bramy, pod którą wiatr urywa nam głowy. Ciekawe, czy ktoś jeszcze zna słowo, wygwizdów?

Cały czas marzyłam o rowerze. Zmieniłam buty i hyc na mój ulubiony składak. Niestety wszyscy postanowili ze mną pojeździć, pokazać mi swoje pieski na wysuwanych smyczkach, dzieci na hulajnogach, uczące się chodzić niemowlaki i starsze dzieci na deskorolkach. Do tego idealnie nadaje się ścieżka rowerowa, choć są w Wilanowie, gdzie niestety kupiłam mieszkanie, miejsca przeznaczone dla dzieci. Ludzie nie mają wyobraźni. 3 latek bez kasku, wpadający pod górski rower, to miazga. Dlaczego los zawsze rzuca mnie w zatłoczone miejsca?  Myślę, że gdybym poszła do puszczy Piskiej na grzyby, spod ziemi pojawili by się wielbiciele, psy, babcie, dzieci, wózki i nieprzytomne anorektyczki o chudych nożynach, z uszami zatkanymi słuchawkami, mówiące do niewidzialnych, analfabetycznych bożków i drogę przecinały by mi pędzące hulajnogi. Podobno człowiek powinien mieć dookoła siebie minimum  80 cm miejsca. Polecam wyjazd na Saharę.

 

Prawdziwe Kous- kous, czyli Kus- Kus

 

Wysypać zawartość paczki do  niezbyt wysokiej miski. Posolić, zalać wrzącą wodą, tak żeby nad kaszą było pól centymetra wody. Nie mieszać do wchłonięcia.  Spulchnić delikatnie. Na wierzchu ułożyć leczo, nie mieszać. Nakładać tak jak zapiekankę.

 

Leczo

Pomidory obrać ze skórki po sparzeniu i pokroić w sporą kostkę. Paprykę pokroić w paski, cukinie i bakłażana w dużą kostkę, cebulę czerwoną, w piórka, czosnek w cienkie plasterki. Wszystko dusić na mieszance oleju chili, sezamowego i kujawskiego. Smak zależy od przypraw. Jeśli chcemy mieć jarzyny po arabsku, dodajemy kminek rzymski i kurkumę.

Po węgiersku, ostrą i wędzoną, mieloną paprykę. Jeśli po francusku, to zioła prowansalskie i kwiat soli. Raczej nie mieszać smaków. Im mniej, tym lepiej

 

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane